Kiedy studiowałem farmację wyrobiłem w sobie pewien mechanizm myślenia. Uczono nas anatomii i fizjologii żebyśmy wiedzieli „jak działa człowiek”. Uczono biochemii, żebyśmy rozumieli jakie procesy chemiczne zachodzą w komórkach naszego ciała. Jednocześnie poznawaliśmy leki, ich mechanizmy działania i wskazania do stosowania, kiedy coś w tych naszych biologicznych procesach działa nieprawidłowo. Myślę, że każdy z absolwentów posiadał dużą wiedzę o tym, jaki lek w danej chorobie zastosować, aby objawy choroby ustąpiły.
Wpojono nam bardzo silnie ten schemat myślenia i działania: choroba -> odpowiedni lek. Boli Cię głowa -> weź paracetamol, masz wysoki cholesterol -> zastosuj statyny, dziecko gorączkuje – podaj ibuprofen itd. Niby wszystko fajnie… Ale czy na pewno…?
 
Moja – dość nietypowa dla farmaceuty – droga zawodowa zaprowadziła mnie do punku, w którym spojrzałem na to z innej perspektywy. Zamiast widzieć tylko objawy, zacząłem zastanawiać się nad przyczynami różnych dolegliwości. No bo chyba dla każdego jest jasne, że głowa nie boli z tego powodu, że w organizmie zabrakło paracetamolu, a cholesterol nie wzrósł z powodu niedoboru we krwi statyn 🙂 (statyny to grupa leków obniżających poziom cholesterolu)
Znalezienie przyczyny choroby wydaje mi się równie ważne, a często nawet ważniejsze, niż zajmowanie się tylko jej objawami. Bo przecież jeśli skutecznie zadziałamy na przyczynę, to ustąpią też objawy. Więc jeśli boli mnie głowa, zastanawiam się czy przypadkiem dziś nie wypiłem zbyt mało płynów i często okazuje się, że dwie szklanki wody załatwiają sprawę. Oczywiście przyczyny mogą być inne, ale chodzi o zasadę.
 
 To „zwalczanie” objawów ma jeszcze jedną poważną wadę. Brak objawów uspokaja naszą czujność, a nieleczona przyczyna, prędzej czy później da o sobie znać w innym miejscu… Świetnym przykładem jest wspomniany wysoki poziom cholesterolu. Bardzo łatwo można go obniżyć „cudowną tabletką”, a kiedy poziom spadnie czujemy się „zdrowi”. Nic bardziej mylnego. Organizm produkuje cholesterol z jakiegoś powodu i po coś. Być może mamy problem z naczyniami krwionośnymi i nasz organizm produkuje więcej cholesterolu, by nim połatać ubytki w śródbłonku naczyń krwionośnych? Wtedy samo obniżenie cholesterolu nie rozwiązuje tej kwestii, a wręcz sprawia, że problem z naczyniami krwionośnymi będzie się rozwijał.
Tak więc wszystkich, którzy z różnymi problemami do nas trafiają, zawsze zachęcam do szukania i leczenia przyczyn, a nie tylko objawów. To może czasem być trudniejsze i więcej wymaga od pacjenta, ale moim zdaniem, w dłuższej perspektywie, jest to dużo lepsza droga.